"Zimowisko to zabawa- super, hiper, ekstra sprawa!" Tak podsumowały zimowisko nasze koleżanki. Podpisujemy się tym pod zdaniem obiema rękami. Początek dzisiejszej wycieczki do Zakopanego był zaskakujący, każdy otrzymał poduszkę - owieczkę. Nasza radość była wielka. Owieczka jest mięciutka, milutka, ach słów brak! W Muzeum Pod Kuźniczym Młotem mieliśmy spotkanie z przewodnikiem tatrzańskim, leśnikiem i górnikiem. Obejrzeliśmy film o faunie i florze Tatr. Na koniec wyrabialiśmy masło, z pajdą chleba smakowało wyjątkowo. Pycha! Zakupy na Krupówkach zaliczamy do udanych.
Potem jeszcze ostatnie spojrzenia na Giewont i wracamy do pensjonatu. Ostatni wieczór to czas wspomnień, podsumowań, podziękowań i pożegnań. A jutro? WITAJ RODZINKO!
Bardzo, bardzo dziękujemy p. Wojciechowi Lesiczce, który przez całe zimowisko był z nami obecny on-line i zamieszczał nasze relacje na stronie szkoły. DZIĘKUJEMY! /A przy okazji mieliśmy prawie 1500 wejść na stronę z naszą relacją/.
Zdjęcia - p. Agnieszka Baura; relacje tekstowe - p. Arleta Doktór.
Oj ciężkie mieli życie nasi przodkowie. W Orawskim Parku Etnograficznym w Zubrzycy Górnej mieliśmy okazję samodzielnie wypiec chleb. Zaczynaliśmy od ziarna. Ile to pracy, ciężkiej pracy! Nie było łatwo! Najpierw trzeba było wymłócić ziarno cepami, a potem oczyścić je w przetakach. Następny etap to mielenie na żarnach. Wreszcie mieliśmy mąkę i mogliśmy wyrobić ciasto, z którego formowaliśmy "moskole" /placuszki/. Po wyjęciu z pieca smakowały wyśmienicie! A czym dawniej bawiły się dzieci? Oczywiście, zabawkami. Ale by je mieć, trzeba je było zrobić. Nie jest to proste zadanie. Mogliśmy się o tym przekonać, bo robiliśmy lalki przytulanki. Pod okiem pan instruktorek szyliśmy lalki z gałganków. Nasze zręczne ręce musiały radzić sobie z nawlekaniem igły, szyciem i robieniem supełków. Dla niektórych osób tego typu zajęcie to nielada "supełek". Ale warto było. Mamy takie lalki, jakie dawniej matki szyły dla swych córek, dlatego nazywały się "mamcorki". Ładne laleczki, prawda? W drodze powrotnej podziwialiśmy chaty góralskie w Chochołowie i wstąpiliśmy na krótkie zakupy na Krupówki. Wieczorem z rąk kierowniczki odbieraliśmy certyfikaty uczestnictwa w zimowisku.
Każdego dnia rano mamy twardy orzech do zgryzienia. Co tu wybrać? Na co się skusić? Wszystkiego przecież nie da się spróbować, a sałatki, wędliny, sery i inne pyszności kuszą różnorodnością. Dzisiaj, po śniadaniu, świętowaliśmy urodziny Kuby. Już od kilku dni mieszkańcy każdego pokoju przygotowali dla niego niespodziankę. Fajnie mieć takie urodziny, prawda? Przed południem wybraliśmy się na wycieczkę. Kościół na Bachledówce bardzo się nam podobał, ale widoki urzekły nas. Góry są piękne! Przepiękne! Fantastyczne! W Zakopanem przejechaliśmy obok skoczni narciarskich. Potem kolejką wjechaliśmy na Gubałówkę, podziwialiśmy panoramę Tatr i Zakopanego. Oczywiście nie mogło się obyć bez zakupów na Krupówkach, były baaardzooo udane. Wieczorem bawiliśmy się podczas występów kabaretowych i pokazów tanecznych.
W każdym z nas drzemie jakiś talent. Wielu odkryło dziś, że potrafi malować na szkle i to całkiem nieźle. Motywy góralskie na naszych obrazkach prezentują się niezwykle efektownie. Inwencja twórcza nas dziś nie opuszczała nawet wieczorem. Postanowiliśmy zasłać łóżka niezbyt tradycyjnie, rezultat był zaskakujący.
Ruch na śniegu trudny bywa, za to będziesz zdrów jak ryba! To hasło wymyśliły nasze koleżanki i jest to najprawdziwsza prawda. Wystarczy ciepły ciuszek, górka, coś do zjeżdżania /popularne w górach "dupoloty"/, dobry humor i można bawić się na śniegu. A po południu? Dzwonki sań, parskanie koni, piękne widoki, pochodnie w dłoni, gwar i śmiech na saniach. Kulig był ekstra! Wieczorem biesiadowaliśmy przy grilu.
Lodowiska to wspaniały wynalazek! To nic, że tu i ówdzie siniak, liczy się świetna zabawa! Praca w glinie to trochę "brudna robota", ale jakże ciekawa. Każdy z nas ulepił co tylko chciał, potem malował swoje cudo. Za to toczenie na kole garncarskim to prawdziwe wyzwanie, polecamy jako ćwiczenie precyzji, cierpliwości i wytrwałości. W pensjonacie też można ciekawie spędzić czas, np. malując Kraków, wymyślając piosenkę albo pójść na dyskotekę.
Dla nas ferie zaczęły się wspaniale! Wyjeżdżamy! Jeśli ktoś ma wątpliwości dokąd, wystarczy spojrzeć na kapelusz kierowniczki naszego zimowiska. Zgadza się, jedziemy w góry! Zanim dotarliśmy do naszej bazy noclegowej w Białym Dunajcu wstąpiliśmy do baru wszechczasów /co to za wycieczka bez Mc Donalds'a, prawda?/, potem gościliśmy w grodzie Kraka. Na Wawelu zwiedziliśmy Katedrę, na wieży dotykaliśmy serca Dzwonu Zygmunta /może spełnią się nasze życzenia/, w podziemiach obejrzeliśmy groby królewskie i grobowiec pary prezydenckiej ? Marii i Lecha Kaczyńskich. Po spacerze po Starym Rynku przeszliśmy na ul. Franciszkańską 3 i Plantami wróciliśmy do autobusu. Aha, zahaczyliśmy jeszcze o brzeg Wisły. Trochę zmęczeni /na szczęście szybko odzyskaliśmy siły i energię/ zajechaliśmy do "Siedlorza" pensjonatu, w którym rezydujemy przez najbliższe dni. Po zakwaterowaniu i smacznym posiłku udaliśmy się do pokoi, trzeba się przecież zadomowić!